poniedziałek, 25 lipca 2011

fonia

Czasem sąsiadów zza parawanu nie widać, słychać tylko.

Dziś trafili się tacy, co namiętnie grali w karty, zwróceni plecami do bawiących się nad wodą pociech.

Zresztą, szczerze mówiąc, jestem zajęta dziećmi oraz próbami zamoczenia się w wodzie o temperaturze schłodzonej staropolanki; jestem sama zajęta rozmową na tyle ciekawą, że nie słucham. Nie słyszę. Język plaży dociera do mnie jako szum.

Zresztą, nie wszyscy musztrują dzieci i jedzą, są na przykład małżeństwa, które nie odzywają się do siebie ani słowem. Niekiedy wydaje mi się, że pomylili się stawiając parawan, gdyż nie powinien on wyznaczać wspólnej przestrzeni, ale biec niczym zasieki między leżakami. Bowiem wydaje się, że wylądowali na tym skrawku piachu jak w pułapce, w której nawet porządna kłótnia nie oczyści atmosfery. W różnym wieku takie pary z zaciśniętymi ustami na siebie milczą, wypowiadając słowa jedynie do dzieci, jeśli takowe są.

Panie Boże - zachowaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz