poniedziałek, 11 lipca 2011

in the summer, in the city

O dwudziestej drugiej trzydzieści zajmujemy z powrotem swoje miejsce na półce w gigantycznym regale gierkowskiego bloku w stolicy. Dolnego Śląska.

Ponieważ nie chcę Czytelników przygnębiać, powiem, że staram się naprawdę. Staram się dostrzegać plusy. Na przykład nie ma pająków - ani pół nogi pająka. W ogóle owadów mniej (nie żeby na wsi było ich zatrzęsienie; jedynego komara podczas całego pobytu widzieliśmy dziś rano. Na suficie. Rąbnął wcześniej Grzybka w brodę. Przylatywały natomiast tłumnie muchy, mrówki zaś wynosiły nam po ziarenku cukier z cukierniczki. Tak się do nich przyzwyczaiłam, że niepokoiło mnie ich każde nagłe zniknięcie).

Drugi plus, to że Internet świeci na niebiesko, nasz blok bowiem pod samym masztem. Nie muszę już podłączać ogromnej anteny do małego modemu, żeby poczuć się częścią globalnej wioski. Trzeci plus, ulubiona gąbka w kształcie kuli z czegoś, co jest podobne do siatki na kartofle z czasów PRL. Szeroki wybór herbat. Na wsi bowiem pije się Yunan i Madras. Nie, żeby nie można było sobie przywieźć nic lepszego. Co i raz to Szwagier przywozi. Ale do wsi nie pasuje Earl Grey. Po prostu nie. Teraz sypaliśmy Taj Mahal od naszego przyjaciela z Indii, Josepha, ale zdała egzamin tylko dlatego, że wyglądała zupełnie jak granulat Yunanu.

W ogóle kocham miasto. Dobra, to ostatnie nie jest prawdą. Wytrzymam tylko dwa dni potrzebne na przepakowanie.

5 komentarzy:

  1. A ja lubię duże miasta. Może dlatego, że mieszkam w małym mieście i niby w centrum, a jednak jak na wsi. Że mogę w samych majtkach i koszulce wybiec przed dom, by zamknąć szyby w aucie, kiedy pada. Lubię chodzić do upadłego ulicami miast z duszą. U mnie nie ma śladu gotyku, rzeka jakaś taka do bani i bardzo powiatowa, a ciągnie mnie niezmiernie do miast, które znam tak weekendowo, wakacyjnie, w których jest to coś - widać ciut dawnych wieków. Widzę z okien Jasną Górę i lubię ten widok:) Ale to wszystko, co tu ładne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Duże miasta są dla turystów i producentów filmowych.
    wieczorny

    OdpowiedzUsuń
  3. "Miasto z duszą" - tak, takie wrażenie o mieście odnoszą turyści, którzy przyjeżdżają w gości:)

    Problem dużych miast jest taki, że mieszkasz razem ze wszystkimi, ale z nikim się nie możesz spotkać, bo za sprawą korków dzień kończy się koło dwudziestej - i wtedy nikt nie ma siły nikogo już widzieć na oczy. Społeczność miejska - to oksymoron.

    OdpowiedzUsuń
  4. Się nie zgadzam. Społeczność miejska istnieje, na zasadzie zoningu (amerykańscy naukowcy opisali takie zjawisko: człowiek w mieście "zmniejsza" sobie przestrzeń, oswajając ją. Dlatego we Wroclawicach Wielkich czuć się można jak w Małych: jesli poruszasz się w swoich zonach - praca, osiedle, ulubione miejsca typu kawiarnia, klub, tesco - spotykasz w sumie jedne-dwa kręgi znajomych i masz swoja małą społeczność). Zaletą dużego miasta jest to, ze łatwiej niż w małym zmienić swoj zoning, jesli się chce bądź musi. Akurat Ty i ja mamy osobne zony, stąd ciężko nam się spotkać. Naszą zona jest strona internetowa :-) buziaki

    OdpowiedzUsuń