O tej porze w pasażu handlowym nie ma jeszcze nikogo i po parkingu podziemnym mozna jeździć zygzakiem i na szagę, którą to możliwość skwapliwie wykorzystuję.
Potem schodami w górę, schodami w dół, a jedne od drugich dzielą odległości na tyle duże, bym jako potencjalny nabywca miała czas ocenić, iż potrzebuję całkowitej wymiany garderoby na jesień w związku z nadejściem nowych trendów.
Ale szukam kurtki zimowej dla Grzybka, mimo że dwa tygodnie temu znalazłam dopiero co kurtkę jesienną, a w zeszły piątek - jesienne buty. Potem już z kurtką, gdy do auta się przemieszczam, ludzie pojawiają się gdzieniegdzie. Sumuję wydatki na zmianę sezonów i reflektuję się, że to dopiero jedno dziecko zimy bać się nie musi i nieznacznie popadam w przygnębienie. Za to z ulgą odkrywam, iż dzięki brakowi funduszy, nie muszę juz podejmować trudnych wyborów w zakresie długości, koloru i fasonu płaszcza dla siebie, oraz doceniam fakt, że w zeszłym tygodniu udało mi się nabyć w second handzie sztruksową mini sukienkę, w której przpadnę do gustu krnąbrnym gimnazjalistom.
Bo po dzisiejszej kalkulacji, nie miałabym juz odwagi ni chęci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz