czwartek, 22 października 2009

intermediate tue-thu

Kaszlę publicznie i otwarcie na oczach uczniów, którzy mają odpowiednie dać rzeczy słowo, bo w nowej siedzibie starej szkoły językowej z renomą nauczycielowi w sali nie przysługuje biurko, za którym mógłby nieco się schować. Rozkładam więc płaszcz i materiały dydaktyczne, oraz - od czasu na czasu i na moment tylko - moje ciało pedagogiczne na maleńkim białym krzesełku, wypożyczonym z korytarza.
Przepraszam i z kaszlem swym wychodzę i gdy wracam, po policzku spływa mi łza, ale nie z żalu, tylko z wysiłku, by już nie kaszleć i zrealizować zaplanowane zajęcia.
Markerem jezdzę po tablicy, to z prawej, to z lewej strony jak pogodynka, oraz łzę otarłszy, nie zapominam o uśmiechu i staram się zebrać w sobie wszystkie atrybuty nowoczesnej dydaktyki. Ma być lekko, miło, estetycznie i z humorem.
Gdybym nie lubiła uczyć, nie wytrzymałabym tej presji.

2 komentarze:

  1. stary dowcip o nauczycielach: Mloda nauczycielka, obladowana ksiazkami, materialami dydaktycznymi, dvd, plakaty itp, spotyka na szkolnym korytarzu prawie juz emerytowana nauczycielke, tylko z cieniutkim dziennikiem w reku "Oj pani to musi miec juz to wszystko w glowie", mowi mloda, "nie - w dupie" odpowiada druga
    brat blizniak

    OdpowiedzUsuń
  2. ale się uśmiałam:)))
    Zadzwonię wieczorem.

    OdpowiedzUsuń