Winno być: w szkole kwadrans przed celem rozmowy z szefową oraz skopiowania materiałów na urządzeniu zwanym potocznie xero.
Jest: połowa miasta, we włosach zapach naleśników smażonych jeszcze do wyjścia na przemian z pakowaniem torby, przybory do makijażu rozrzucone na siedzeniu pasażera, inwektywy rzucane w strone kierowców i ich niskich umiejętności forsowania chodników, a w ogóle czemu wszyscy tu są.
Na rondzie wdzięcznie rozbite na drzewie auto i dziewczyna w kożuszku, pewnie dzwoni do męża i życzę jej, by mieli AC, bo światła samochodu na skutek kolizji dostały zeza i patrzą jedno na drugie, zza pnia. Wobec męża mojego, boskiego Andy'ego, uczucia mam mieszane, gdyż przechwyt dzieci nie odbył się w zsynchronizowanym czasie, po prostu na czas z pracy nie wrócił, i spóźnię się na pewno, na pierwszą lekcję z nową grupą się spóźnię.
Tu następuje szereg rozważań natury filozoficzno-społecznej, że praca kobiety to jej hobby, praca zaś mężczyzny - to byt rodziny, ale ponieważ to treści stare jak świat i znoszone jak spodnie w kroku, nie będę.
W końcu przecież piję teraz herbatę, jest już po wszystkim, jutro nowy dzień. Nie warto robić uogólnień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz