We wtorek wpadam przez kompletne zaskoczenie. Jest ósma rano i smazę naleśniki, a w radio spiker krzykliwie ogłasza, że gdzies sprzedają pralki z mp czwartym. Usiłuję sobie przypomnieć, jak zawiłe drogi życiorysu doprowadziły do tego momentu właśnie, ale jest zbyt wczesnie i nie uruchamiają mi się jeszcze zadne aktualizacje. Raczej mam fantazje, w których szczupła gosposia koło sześćdziesiątki szeleści wykrochmalonym fartuszkiem i przynosi do łożka świeze rogale z dzemem truskawkowym, i mówi miękkim głosem, nieprzystającym do fartuszka: Madamme et Monsieur, votre petit dejeuner.
I przypominam sobie. Mała rączka Grzybka próbuje wcisnąć mi do bezwładnej ręki orzeszek i słyszę głos: rozłupiesz? Mogła być szósta rano, tak ten dzień się rozpoczął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz